wtorek, 21 czerwca 2016

Przeprowadzka :)

W moim poznańskim mieszkaniu tkwię już od 3,5 roku. Na razie nie planuję zmiany lokum. Zmieniam natomiast adres bloga - myślę, że ta formuła wyczerpała się i potrzebuję czegoś nowego.

Zapraszam na stronę: 
https://niemamczasu.wordpress.com/

I dziękuję, że tu byliście. :-) 

sobota, 20 lutego 2016

Kto umarł?

Moja babcia Felicja w ostatnich latach życia miała - między innymi - problemy ze słuchem. Kiedy więc toczyła się przy niej jakaś ożywiona rodzinna dyskusja, czy to twarzą w twarz, czy to przez telefon, zwykle w którymś jej momencie padało sakramentalne pytanie staruszki, przyzwyczajonej już do tego, że w jej wieku to najważniejszy i najbliższy temat:

- Kto umarł?

Kto umarł? Babciu, nawet sobie nie wyobrażasz, jak długą wyliczankę musiałabym Ci zaprezentować w odpowiedzi, biorąc pod uwagę tylko rok 2016. W stronę czarnej gwiazdy - a może pełnego pająków Marsa? - odszedł David Bowie. Umarł Glenn Frey, który, odkąd pamiętam, przekonywał mnie: "You belong to the city". Gdzieś zniknęli Xymena Zaniewska i Andrzej Żuławski. A zaledwie wczoraj gruchnęła wieść o śmierci Harper Lee, dzięki której już jako dziecko nauczyłam się, że lepiej jest czytać książki niż oglądać ekranizacje, oraz Umberta Eco, który każdą kolejną książką leczył mnie skutecznie z samozachwytu nad moim tzw. intelektem. A to tylko początek - ten najosobistszy - mojej listy...

Jest jednak coś, co smuci mnie znacznie bardziej niż wiadomości o kolejnych "drogich zmarłych". Im już się przecież nie da pomóc. A tymczasem tu, wśród żywych, krok po kroku, metodycznie i bez wstydu dokonuje się właśnie próba mordu na żywej legendzie.

Staram się nie pisać o polityce, bo wychodzę z założenia, że od wiadra pełnego pomyj trzeba się trzymać w bezpiecznej odległości. Ale czasem nawet ja nie wytrzymuję. Obiecuję jednak, będzie krótko.

Nie jestem fanką Lecha Wałęsy. Nie przepadam za jego stylem bycia ani za stylem blogowania, drażnią mnie jego wypowiedzi o żonie i bezrefleksyjna niekiedy skłonność do naruszania dóbr osobistych innych osób... No, nazbierałoby się trochę tych moich "ale", być może częściowo odziedziczonych po rodzicach, którzy - a jest to jedno z najstarszych wspomnień z dzieciństwa - nie głosowali na niego w pierwszej turze pamiętnych wyborów prezydenckich w 1990 roku. Woleli Mazowieckiego.

Osobiste uprzedzenia nie powinny jednak przesłaniać faktów. A fakty są takie, że Lech Wałęsa jest legendą. Nie ideałem, bo te przecież nie istnieją, ale człowiekiem, który - mimo swoich wad, chwil słabości etc. - dla Polski zrobił naprawdę wiele. I tego żadne teczki nie zmienią.

Ohydna nagonka, którą partia tymczasowo rządząca rozpętała tuż po wielkim występie "szafiarki roku" (prawa autorskie: Szymon Majewski), zanim jeszcze eksperci zabrali się na dobre za analizę wydobytych z willi Kiszczaków dokumentów, objawiane w "Wiadomościach" (cudzysłów nigdy jeszcze nie był tak adekwatny...) rewelacje o wnioskach grafologów, którzy nawet nie zdążyli się wziąć do roboty, bezrefleksyjne wypowiedzi obecnych politycznych "tuzów", z których każdy chce na aferze ugrać jak najwięcej dla siebie - cóż, jestem przekonana, że Wałęsie to nie zaszkodzi, może najwyżej - jeśli dokumenty okażą się prawdziwe - dodać do jego wizerunku typowo ludzki rys: słabość, której kiedyś tam - być może - uległ. 

Ale może zaszkodzić Polsce. I Polakom.

Bo kto będzie szanować ludzi, którzy z taką zajadłością, publicznie i bezwstydnie, srają we własne gniazdo?