wtorek, 18 września 2012

Nulek odkrywa tajne przejście na lotnisku

Wstyd się przyznać, ale w ciągu mojego 28-letniego żywota leciałam samolotem tylko 2 razy. To był lot do Billund w Danii: moja młodsza siostra wygrała wycieczkę do Legolandu, a ja - już wtedy pełnoletnia - wybrałam się z nią jako opiekunka. Wycieczka była wspaniała, ale z samych lotów pamiętam niewiele. Najsilniej wyryło mi się w pamięci zdziwienie widokiem plaży nad Bałtykiem. Spoglądałam z góry na wąziutki, ledwo dostrzegalny pasek żółci między morzem granatu i morzem zieleni - cieniutką jak niteczka granicę oddzielającą potężne żywioły. A przecież tam w dole zawsze wydawało mi się, że łachy nadmorskiego piachu dzielące mnie od wody są rozległe, niemal nie do pokonania...

Młoda zna się na podniebnych podróżach znacznie lepiej niż ja. Nic dziwnego - odkąd wyemigrowała do Walii, pewnie bardziej opłaca jej się latać, niż tłuc autobusem przez pół Europy i kanał La Manche na dokładkę... Choć mogłaby to robić częściej, zanim rodzice i babcia zapomną, jak ta mała małpa wygląda.

niedziela, 16 września 2012

Kultura obrazkowa

Jako dziecko poznające dopiero magię liter, dziwiłam się dorosłym, którzy woleli czytać książki bez obrazków, a nie pięknie ilustrowane bajki i baśnie, których pełno było na mojej półce na zabawki. Jak można było wybierać jakieś mroczne i brzydko wydane peerelowskie kryminały zamiast uroczej serii "Poczytaj mi, mamo"? Zwłaszcza, że te miniaturki opatrzone charakterystyczną tylną stroną okładki były ilustrowane naprawdę dobrze - pamiętam ogromne zdumienie, gdy odkryłam, że do kilku z nich ilustracje przygotowywała moja ukochana autorka z czasów "nastoletniości": Małgorzata Musierowicz...



czwartek, 13 września 2012

Fundacja BENEFAC - a jednak oszuści!

Kilka dni temu napisałam o ulotce podejrzanej fundacji, którą znalazłam na płocie przed domem rodziców. Zgromadzone w tym wpisie informacje podesłałam też kilku lokalnym gazetom, licząc, że choć jedna z redakcji zainteresuje się problemem - zwłaszcza, że udało mi się dotrzeć do materiałów sugerujących, że inne prowadzone w ten sposób "akcje" łamały prawo - lub co najmniej balansowały na jego granicy...

Doczekałam się odzewu z "Głosu Wielkopolskiego", którego dziennikarze podjęli temat, publikując najpierw niewielką notkę na swojej stronie internetowej, a następnie - we wtorkowym wydaniu dziennika, połączonym z "Dniem Nowotomysko-Grodziskim" - ukazał się już większy materiał.


;-(

Jedno z kocich dzieci umarło w nocy. :-(
Drugie umarło przed chwilą. :-(

Wiedziałam, że nie powinnam się do nich przywiązywać...

niedziela, 9 września 2012

Cztery koty, dwa listy i jeden wiersz

Dawno nie miałam dnia tak pełnego wrażeń. A zaczęło się od niewinnego wyjścia do kościoła na rodzinną mszę (tak, wiedźmy też chadzają niekiedy na takie eventy). Niewyspana - bo zachciało mi się do późna czytać Pieśń Lodu i Ognia - i lekko oszołomiona zawiłościami listu duszpasterskiego, odczytywanego z tygodniowym opóźnieniem (ech, uroki mieszkania na prowincji...), siedziałam sobie w kącie ławki, skupiając się na odpowiednio szerokim otwieraniu oczu i myśląc, że dawno nie zanosiło się na tak spokojną niedzielę...

No i mam za swoje.

Jako że mam dość osobliwe podejście do nakazu, by "dzień święty święcić", postanowiłam uczcić ową niedzielę ogarnięciem sterty papierzysk w moim grodziskim pokoju i - po zaaplikowaniu sobie solidnej porcji kofeiny - dziarsko zabrałam się do pracy. Przy okazji uznałam, że to odpowiedni moment, by pozbyć się z pokoju ogromnego i klocowatego biurka, które znacząco ograniczało mi swobodę, zastępując je mniejszym i wygodniejszym biurkiem porzuconym przez moją młodszą siostrę-emigrantkę. No, ale do transportu potrzebne było mi wsparcie.

Tatę, którego zamierzałam prosić o wsparcie - bynajmniej nie duchowe - znalazłam na podwórzu. Cóż, nie był sam...

piątek, 7 września 2012

Fundacja BENEFAC - zbiórki odzieży dla potrzebujących czy żerowanie na ludzkiej naiwności?

Uwaga, uwaga! Nulek wciąż nadaje z Grodziska! Do wyjątkowo chłodnej o tej porze roku Wielkopolski przywiodła Nulka szlachetna chęć uporządkowania pewnych grodziskich spraw i sprawek, a konkretniej - straceńczy zamiar podjęcia pracy na miarę jednej z dwunastu prac Herkulesa. ;-) Pamiętacie stajnie Augiasza?

Może w moim rodzinnym domu nie ma aż takiego bałaganu, jednak nagromadzenie gratów, zbędnych ciuchów, książek itd. przerosło już wszelkie wyobrażenia o porządku (pamiętacie, jak pisałam o syndromie chomika mojej mamy?). Trzeba działać - no i działam od kilku dni, przeglądając rodzinne zbiory rupieci i segregując je pieczołowicie.

Część ciuchów już rozdałam rodzinie, część zamierzam sprzedać, a część - oddać komuś, kto może ich potrzebować bardziej niż ja. Najlepiej w Grodzisku i okolicy, bo społeczność lokalną wypada choć trochę wspierać, prawda? Nawet, jeśli członkiem tejże społeczności jest się tylko "z doskoku"... Zatem kilka zgrabnych pakunków z ubraniami leży i czeka, aż przekażę je, komu trzeba. 

Dziś rano już myślałam, że uda mi się załatwić sprawę bezboleśnie i szybko. Otóż na płocie przed rodzinnym domem znalazłam ogłoszenie następującej treści:



wtorek, 4 września 2012

Marznę...

Marznę. 
Marznę!
Marznę...


Słoneczny poranek, którym ugościła mnie na wstępie moja rodzinna kraina, okazał się zaledwie źle dobraną dekoracją do dość chłodnego wtorku. Słońce szybko zniknęło, źle odegrawszy rolę jednoosobowego (jednogwiezdnego?) komitetu powitalnego, wychylając się tylko na moment kilka razy w ciągu dnia - zupełnie jakby chciało sprawdzić, czy wywarło odpowiednie wrażenie... A teraz w moim pokoju rozgościł się chłód.


Sennik cygański

W nocnych pociągach prawdziwym podróżnikom śnią się prawdziwie cygańskie sny. Wystarczy wtulić się w kąt przedziału i przykryć lekkim, polarowym kocem. Poduszkę zastąpić może z powodzeniem plecak lub torba, w ostateczności - kurtka tudzież szalik. Stłumione chłodną mgiełką światła mijanych dworców - to nasze lampki nocne, światełka nadziei w morzu nieprzeniknionej wrześniowej nocy. Szum świata, stukot pociągu - melodia kołysanki... Jak niewiele trzeba, by stworzyć sobie namiastkę bezpiecznego domu. 

Ludzie boją się sypiać w nocnych pociągach. Wsiadają do nich niepewni, przestraszeni legendami o złodziejach zaopatrzonych w gaz usypiający i inne niebezpieczne środki. Nerwowo rozkładają walizki na półkach, przyciskają do piersi saszetki z pieniędzmi i zastygają na swoich miejscach, wpatrzeni w groźne oczy nocy, czasami odgradzając się od nich książką lub słuchawkami pełnymi muzyki dnia. Niekiedy ratują się rozmową, odganiając sen żartami, anegdotami lub plotkami. Oszukują czas, racząc się kanapkami przeznaczonymi na śniadanie. Blefują nieudolnie - byle nie zasnąć...

poniedziałek, 3 września 2012

Pora czapli

Poranna mgła zapachniała mi dziś po raz pierwszy jesienią - dymem z kominów i ognisk, butwiejącymi powoli liśćmi, niepokojem podszytym chłodnym wiatrem... I piosenką Iwony Piastowskiej do słów ułożonych kiedyś przez Kazimierza Wierzyńskiego. 


Na kartkach kalendarza rozsiadł się już na dobre wrzesień, tylko patrzeć, jak rozpanoszy się zupełnie i postarzy mnie bezczelnie o kolejny rok. Czyżby zbliżała się pora czapli, coraz prędszych, miodowo-słonecznych wieczorów i złotego szelestu pod stopami? Czy to już? Tak wcześnie?