niedziela, 29 grudnia 2013

Z WIEDŹMOWEJ KUCHNI: Cytrymak

Było tu w grudniu cicho, jak makiem zasiał... Ale to wszystko wina makowych wypieków świątecznych! ;-) Wciągnęły mnie na amen, omotały wyobraźnię, zmusiły do poszukiwań nowych form i połączeń. Uwielbiam wprawdzie tradycyjny makowiec mojej mamy, taki drożdżowy, zawijany jak strucla i posypany cudowną kruszonką, ale nie zmienia to faktu, że bardzo lubię kulinarne nowości i niestrudzenie wygrzebuję z sieci, książek i prasy niesprawdzone jeszcze przepisy...

Tym razem - jak w wypadku korzennej tarty - inspiracja znów przyszła z sieci. Na blogu Gotuję, bo lubię wypatrzyłam recepturę na niejaką "makową panienkę". Urocze ciasto, połączenie lekkich makowych blatów z cytrynowym kremem... Niezła alternatywa dla tradycji. W bazowym przepisie ciasto jest dość nietypowe - mnie natomiast korciło, by wypróbować moją ukochaną recepturę na pieguska i to z nim złączyć leciutki krem cytrynowy. Przepis bazowy znajdziecie w linku - ja podaję moją, piegusową wersję. Poznajcie zatem...

CYTRYMAK
zaskakująco dobre
ciasto makowo-cytrynowe


sobota, 28 grudnia 2013

Z WIEDŹMOWEJ KUCHNI: Tarta korzenna z masą z białej czekolady

Cały grudzień spędziłam w kuchni. No, dobra, może nie cały, ale większość wolnych chwil zajmowało mi pichcenie, czytanie przepisów, rozmaite kombinacje kulinarne... A teraz z przerażeniem stwierdzam, że znów mam blogowe zaległości. No, ładnie.
Zanim jednak napiszę Wam, jak skasowałam Klipsa, co zmajstrowałam w domu i jak sama siebie potrafię wciąż zaskakiwać, na pociechę zaserwuję Wam poświąteczną reminiscencję w postaci tarty, którą będę piec nie tylko w okresie Bożego Narodzenia. :-)

Inspiracją stał się dla mnie przepis z bloga Kolorowo-Torcikowo, jednak zastosowałam swoją wersję ciasta, dokładając do tego zestawu również dżem, bo sama tarta z masą wydała mi się mdła. Co z tego wyszło?

Przeczytajcie! :)


WYBITNIE DOBRA TARTA KORZENNA
Z MASĄ Z BIAŁEJ CZEKOLADY

niedziela, 1 grudnia 2013

Krótka historia o tym, jak Klips ocyganił Cygankę

Kto mnie zna, ten wie, że uwielbiam przebieranki wszelkiego rodzaju i że nie jest dla mnie problemem narobić sobie obciachu, pojawiając się tu czy tam w nie do końca konwencjonalnym stroju. Zresztą, z moim wzrostem i wymiarami i tak zazwyczaj wyróżniam się z tłumu, więc kwestia stroju nie robi już większej różnicy... ;-)

Dlatego bez namysłu - choć w żartach - zaproponowałam koleżance z pracy, że zajrzę na imprezę andrzejkową jej córki w przebraniu Cyganki i powróżę. Pomysł przeszedł i przez kilka dni obmyślałam szczegóły stroju, tak by nie wystraszyć niewinnych dzieciątek z podstawówki, a jednocześnie - nie wyglądać zbyt zwyczajnie. Wczoraj, na kilka godzin przez planowanym wejściem smoka (smoczycy właściwie...), gotowe były nawet wróżby dla młodzieży, bo przecież co to za Cyganka, która nie powróży. ;-) A ja nie mogłam się doczekać wieczoru w miłym towarzystwie. 

Najpierw trzeba było jednak na tę imprezę dojechać.
I tu zaczęła się przygoda...