środa, 26 lutego 2014

Senny przemyt

Są informacje, które - choć ważne dla tak zwanej ludzkości - spływają po mojej świadomości jak woda po kaczce, nie pozostawiając w niej żadnych śladów i nie wywołując głębszej refleksji. Wiem, wiem, nie jest powodem do chluby fakt, że nie wylewam łez z powodu malejącej populacji tego czy innego chrząszcza w Azji, że nie spędza mi snu z powiek jakiś nierozwiązywalny problem matematyczny albo nierozwikłana zagadka fotosyntezy... Przepraszam, jestem tylko wiedźmą o małym rozumku i pokręconej wyobraźni, którą stymuluje głównie ideowy plankton: paradoksalne błahostki, myślowe świecidełka i okruchy informacji... 

To właśnie nimi zachwycam się najintensywniej.
I właśnie one skłaniają mnie najczęściej do myślenia: ciekawostki na ostatnich stronach gazet, informacje z przypisów, ramek i dodatków, niesprawdzone lecz urocze drobiazgi, które nigdy nie trafią do poważnych podręczników i opracowań. Informacyjny plebs, gildia wiadomości zbędnych i niewiele wartych, a jednak kuszących - oto moi przyjaciele i sojusznicy, oto dzicy lokatorzy w mojej przepełnionej łepetynie.

Tak, po tym ideologicznym wstępie mogę przejść do właściwego zagadnienia, czyli nowej błyskotki w mojej kolekcji niepotrzebnych informacji opatrzonych hasłem "Wyczytałam gdzieś, że...". ;-)



Nigdy nie śnimy o nieznajomych. 

Postaci, którymi zaludniamy swoje senne rojenia, nie są wytworem najbardziej nawet bujnej wyobraźni. Wbrew świadomości i wbrew podpowiedziom senników (o kimś obcym śnić - mieć widoki na całkowitą losu odmianę...). w nocnych zwidach natykamy się wyłącznie na twarze, które już kiedyś pojawiły się w naszych życiach na jawie, choćby wiele lat temu, choćby tylko w epizodach: starszy pan, na którego wpadło się dwie dekady temu, przebiegając przez przejście dla pieszych; sąsiadka szkolnej koleżanki, spotkana kiedyś w kolejce w osiedlowym sklepie; znajoma znajomej znajomej, która na moment zawitała na mocno zakrapianą imprezę w akademiku, pojawiając się na moment w drzwiach zatłoczonego pokoju...

Mogłoby się wydawać, że pamięć łaskawie zwalnia nas z obowiązku pamiętania i katalogowania tych milionów ludzkich obliczy, na które natykamy się każdego dnia. Nic bardziej mylnego! Pod płaszczykiem pozornej obojętności trudni się ona bowiem regularnym przemytem! Tak, przemytem!

Głupia świadomość - ten nieco już zdziadziały i średnio rozgarnięty strażnik w przybrudzonym mundurku - drzemie sobie spokojnie i niefrasobliwie gdzieś w kącie, pochrapując od czasu do czasu. A tymczasem kilka poziomów niżej przepastny magazyn ludzkich twarzy wypełnia się kolejnymi okazami, podrzucanymi mu cichcem przez figlarną podświadomość do spółki z pamięcią. Wyobraźnia przypatruje się tym zdobyczom pamięci, układanym w równe rządki, według kształtu, odcienia skóry oraz znaków szczególnych, z ironicznym półuśmieszkiem - cóż, przynajmniej będzie miała mniej roboty, zamiast tworzyć nowe facjaty, skorzysta sobie z tych gotowców... Przecież nikt się nie zorientuje.

Tak sobie właśnie wyobrażam ten proces. Senny przemyt. 
Twarzowa kontrabanda pod samym nosem strażnika-świadomości.
Bawię się tym obrazkiem w myślach jak błyskotką, jak kolorowym szkiełkiem. 
I jest mi pięknie i smutno zarazem. 

Pięknie - bo przecież dzięki tej świadomości mogę śnić bezpiecznie, bez przykrej myśli, że ktoś obcy wdziera się w mój sen. Spokojnie - to przecież sami swoi. Poniekąd. ;-)

A smutno - bo odbieram tej nocnej odmianie wyobraźni atrybut omnipotencji, z potężnej siły twórczej czyniąc ją zaledwie - odtwórczą. Czy to nie smutne ograniczenie - fakt, że nie może ona kreować twarzy według własnego uznania, że musi posiłkować się tym, co dostarczyły jej nasze oczy? A tak miło było myśleć, że jej siły pozostają niespożyte, zaś możliwości - ogromne. Romantyczny bohater okazał się zwykłym przemytnikiem...

Słodko-gorzkie myśli wiodą mnie - mimo wszystko - wprost do łóżka.
Dobrej nocy zatem. Niech Wam się przyśnią miłe, obco-znajome twarze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz