wtorek, 25 lutego 2014

Wyznanie z głębi szafy

W mojej garderobie niespełna pół roku temu zagnieździł się mrok. Zniknęły gdzieś kwieciste sukienki, spódnice i bluzki w mocnych, zdecydowanych barwach, które tak lubię... Zastąpiły je czernie, szarości, brązy, niekiedy zestawiane nieśmiało z ciemnym fioletem lub granatem. 

Tak, w mojej szafie zamieszkała żałoba. 
Sama ją zaprosiłam po śmierci babci.

Nie płakałam, nie rozpaczałam, nie zamknęłam się w domu na cztery spusty. Przeżyłam tę pustkę na swój sposób - i wciąż jeszcze przeżywam. No i przywdziałam barwy ochronne - nie dla innych, nie na pokaz, lecz dla siebie i dla babci, obiecując sobie, że wytrzymam w tej mrocznej tonacji do lutego. 

Udało się. Mamy luty.

Mogę już otworzyć szafę i zrobić w niej miejsce na kolory, radość i wyjątkowo wczesną w tym roku wiosnę. Niech czernie i szarości wylądują na samym dnie, niech zginą w powodzi przywróconych do łask barw. 

Zmiana warty. Już czas. :-)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz