niedziela, 2 lutego 2014

Z WIEDŹMOWEJ KUCHNI: Biryani, czyli ryż, kurczak i co tam jeszcze macie pod ręką

Podjęłam ostatnio pewne wysiłki, by pozbyć się nadwyżkowych kilogramów. Zrobiłam to pod koniec stycznia, by uniknąć pułapki noworocznych postanowień - może w ten sposób łatwiej będzie mi wytrwać w tej szlachetnej, lecz szalenie trudnej walce? ;-) Nie znaczy to jednak, że zaprzestanę działalności kulinarnej, bo nie umiałabym żyć bez gotowania. Postaram się jedynie skumulować moją aktywność w granicach weekendów, aby zabezpieczyć się przed ryzykiem pożarcia wszystkich produkowanych smakołyków samotnie. W domu zawsze znajdzie się jakiś głodomór. No i rodzina za płotem, zawsze można ich poczęstować. ;-)

Gotuję więc z zapałem i pstrykam zdjęcia, które jednak czasami muszą nieco poczekać na publikację, zwłaszcza, że część wieczorów spędzam obecnie, czyniąc rozmaite wygibasy na komendę pani z komputera (pozdrawiam studentów z akademika medycznego naprzeciw mojego bloku, jeśli macie lornetki, musicie mieć niezły ubaw!). Dlatego danie, które chciałabym Wam dziś przedstawić, to efekt moich działań sprzed mniej więcej dwóch tygodni (i już powtórzone kilka razy). Myślę jednak, że nie przeterminowało się ani trochę przez to długie oczekiwanie na publikację. I że jest owej publikacji jak najbardziej godne, bo smakuje wybornie. Przed Wami biryani, czyli aromatyczny ryż z dodatkami.

Nazwa brzmi dość egzotycznie - i słusznie, bo jest to przysmak rodem z Indii (a do Indii zawędrował ponoć za pośrednictwem mongolskim - tak przynajmniej twierdzą źródła wikipedyjne). Sama nazwa biryani wywodzi się z języka perskiego beryā(n) (بریان) i oznacza tyle co "pieczony" lub "smażony". Banał, ale jak to pięknie brzmi, prawda? Znacznie szlachetniej niż zwykły zapiekany ryż z kurczakiem... ;-)

No dobra, nie będę się tutaj silić na wykłady o kuchni indyjskiej - znajdziecie w sieci dość źródeł. Przejdźmy więc do tego, co najważniejsze. Oto przepis...

BIRYANI, czyli ryż zapiekany z kurczakiem,
dynią, pieczarkami oraz solidną garścią przypraw





Składniki:

500 g dyni startej na tarce jarzynowej (wykorzystałam ostatni okaz z naszego jesiennego ogrodu, schowany bezpiecznie w kuchni letniej - długo wytrzymała)
1-2 marchewki (też starte)
150 g pieczarek (w domu mam spory zapas zawekowanych po uprzednim podsmażeniu z cebulką - idealne na taką okazję)
1 duża cebula
4 ząbki czosnku
2 duże piersi z kurczaka
3 szklanki bulionu drobiowego
200 białego ryżu 
2 łyżki oliwy

przyprawy (u mnie jak zawsze - solidna dawka): sól, pieprz ziołowy, chili, słodka papryka, kurkuma (co najmniej łyżka), garam masala, kolendra mielona, równie mielony kmin rzymski, sproszkowana gałka muszkatołowa, szafran (opcjonalnie - ja akurat miałam, bo wygrałam w konkursie z Kamisem, i z radością odkryłam, że wreszcie mogę go wykorzystać), tymianek

do wysmarowania naczynia żaroodpornego: odrobina masła
do ozdoby przyda się też natka pietruszki albo inne zielsko ;-)



Przygotowanie:

Należy zacząć od siekania, któremu to procesowi kolejno poddajemy: cebulę, pierś kurczaka (doprawiając ją wstępnie solą i pieprzem) oraz czosnek (tu można użyć wyciskarki do czosnku, jeśli ktoś ma takie cudo). 

Kolejna czynność przygotowawcza to podgrzanie piekarnika - niech spokojnie dojdzie sobie do ok. 180 stopni Celsjusza, podczas gdy my będziemy pichcić.

Przyprawy - poza szafranem - mieszamy. Częścią z nich nacieramy kurczaka. 

Cebulę szklimy na dużej patelni na oleju - i na małym ogniu. Dodajemy czosnek, podsmażamy jeszcze chwilę, uważając, by nie przypalić niczego, a potem dorzucamy kurczaka wypaćkanego przyprawami. Smażymy aż mięso zyska bielutki kolor w środku. Pod koniec obsmażania dorzucamy pieczarki, żeby się podgrzały (jeśli nie macie gotowca, dorzucamy je wcześniej albo przygotowujemy oddzielnie). I dynię zmieszaną z marchewką (można dodatkowo dosolić, żeby nie pozbawić mieszanki smaku). Smażymy jeszcze jakieś 4-5 minut.


W tym czasie, nie tracąc czujności, podgrzewamy (lub przygotowujemy z kostki) bulion, a kiedy się zagotuje, dodajemy szafran i resztę mieszanki przypraw. Wyłączamy gaz. Niech się przegryzą.

Teraz pora na ryż - sypiemy go na patelnię i kontynuujemy smażenie przez minutę, by później zalać całą zawartość patelni bulionem. Sprytny myk: mieszamy, doprowadzamy do zagotowania i wyłączamy gaz.

Bierzemy duże naczynie żaroodporne i nacieramy je leciutko masłem. Przekładamy do niego to, co do tej pory dusiło się na patelni, zalewając resztą bulionu. Całość trzeba przykryć szczelnie pokrywą (z braku pokrywy - można użyć folii aluminiowej). W nagrzanym piekarniku trzymamy biryani przez jakieś pół godziny. W tym czasie ryż powinien wchłonąć bulion, zmieniając się w aromatyczną żółtawą masę przetykaną gęsto kurczakiem, dynią i pieczarkami. Czy to pachnie jak Indie? Nie wiem. Ale wiem, że to jedna z najsmaczniejszych potraw, jakie zdarzyło mi się przygotować. :-)

Polecam!

P.S. Podajemy z natką pietruszki jako ozdobą, można też użyć startego sera i posypać nim jeszcze ciepłą potrawę. Smacznego! :-)



4 komentarze:

  1. wygląda apetycznie, uwielbiam ryże ale takiej formy nie próbowałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam - sama wciąż szukam ryżu idealnego, ten jest niebezpiecznie bliski ideału. ;)

      Usuń
  2. Pysznie się prezentuje, dziękuję za udział w konkursie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest pyszny. :) Polecam, warto wypróbować. :D

      Usuń