Podobno na różne smutki i smuteczki najlepsza jest zmiana fryzury. Jednak - ponieważ ostatnio zafundowałam już sobie mocniejsze cięcie - uznałam, że zamiast wizyty w stosownym zakładzie, zabiorę się za drobne, kosmetyczne zmiany na blogu. Ot tak, żeby był bardziej mój.
Jeśli więc razi Was nowy "wystrój wnętrza", wybaczcie. Musiałam. Dość już miałam tej nieszczęsnej pseudo-szwabachy w tle... Zamiast niej dostaniecie zatem: porcję nowohuckiej trawy, kilka drzew, sporo nieba i jednego zapatrzonego w świetlaną (oby...) przyszłość Nulka. Mam nadzieję, że... przywykniecie? ;-)
Dobrego wieczoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz