niedziela, 3 listopada 2013

Usprawiedliwienie bezmyślności, czyli kilka słów kierowcy o pewnej reklamie społecznej

Pobyt w domu, w dodatku o 1 dzień dłuższy niż zwykła weekendowa wizyta, to dla mnie doskonała okazja do nadrobienia wielu zaległości. Nie ukrywam, że z zaciekawieniem włączam przy takich okazjach odbiornik telewizyjny - luksus, z którego świadomie zrezygnowałam w moim poznańskim mieszkaniu. W Grodzisku uzupełniam swoją wiedzę o współczesnych mediach, oglądając na wyrywki programy informacyjne, rozrywkowe oraz bloki reklamowe. Zdarza się, że okazują się one ciekawsze niż filmy, które są nimi jakże często przerywane. 

Oczywiście określenie "ciekawy" niekoniecznie musi odnosić się do frapującej treści reklamowych spotów... Większość z nich tchnie siermiężnym banałem, ocieka seksizmem, dobija stereotypami. Intryguje mnie jednak nieodmiennie mnogość kuriozalnych sformułowań, kuszą (i wkurzają zarazem) błędy językowe, rozbraja naiwność i zero-jedynkowość promowanych w nich idei... Słowem: jest czemu się przyglądać i przysłuchiwać, choć trzeba mieć w sobie coś z masochisty, by móc się temu oddawać.

I choć urzekła mnie ostatnio reklama jednego z maseł, chwalonego za "smarowność", którą ja, głupia kura domowa, zwykłam kojarzyć raczej jako cechę rozmaitych mazi rodem z warsztatu, a nie z kuchni, to w tym wpisie chciałabym się odnieść do innej kampanii. Społecznej, jak się okazuje.

Chodzi o sławną już w Polsce kampanię "10 mniej ratuje życie. Zwolnij!".

Biorąc pod uwagę fakt, że w okresie listopadowych świąt wiele osób siada za kółkiem i przemierza kraj od cmentarza do cmentarza, moment wprowadzenia kampanii wydaje się idealny. Mowa w niej bowiem o kierowcach przekraczających prędkość i o ich ofiarach. Nader licznych, oczywiście.

Zresztą, zobaczcie sami (link znajdziecie tutaj).


Nie będę się kłócić - prędkość ma zasadnicze znaczenie przy hamowaniu. 
Nie też mam zamiaru negować ograniczenia prędkości na terenie zabudowanym, choć uważam, że zmniejszenie dopuszczalnej prędkości z 60 do 50 km/h niewiele przyniosło dobrego uczestnikom ruchu. 

Jestem kierowcą ze stażem przekraczającym 10 lat i - choć zarobiłam w życiu 2 mandaty - jeżdżę rozsądnie i ostrożnie. Żaden ze mnie zresztą Kubica w spódnicy.

Ale niezmiernie wkurza mnie takie czarno-białe widzenie świata, jak to zaprezentowane w reklamie. Kierowca jechał 10 km/h za szybko? Ok, rozumiem. Nieładnie. Ale dlaczego, do ciężkiej cholery, ten pieprzony pieszy nawet się nie rozejrzy na przejściu dla pieszych tylko bezmyślnie lezie na jezdnię?!

Taaak, koniecznie obejrzyjcie filmik jeszcze raz.
I jeszcze raz.
Okolice 6 sekundy.

Ha!

Jakże zgrabne przejście między obrazkiem pieszego maszerującego chodnikiem a hamującego z piskiem opon auta. A gdzie moment wejścia na jezdnię? Rozejrzenia się w lewo, prawo i jeszcze raz w lewo? Zdaje się, że tak nas uczono w dzieciństwie, czy może się mylę?

No, ale przecież sprawa jest jasna. Winien kierowca, bo jechał za szybko. To, że piesi nader często zapominają o konieczności sprawdzenia warunków panujących na drodze i lezą na ślepo, to już niuans, najwyraźniej wynikający z przekonania, że namalowane na asfalcie pasy dają nieśmiertelność albo chociaż dodatkowe życie - jak w grze. Wystarczy dotknąć stopą białego pola na jezdni.

Mniejsza o to, że reklama jest dość brutalna - a mimo to pokazuje się ją bez limitów w porze, w której mogą ją obejrzeć maluchy (a nawet ja, dorosła przecież kobieta, krzywię się i wzdragam na widok tak dokładnego przedstawienia momentu zderzenia z szybą i asfaltem). Dlaczego jednak promuje postawę absolutnie szkodliwą społecznie?!

Pieszy nie jest biernym uczestnikiem ruchu. Powinien MYŚLEĆ i analizować sytuację na drodze na równi z poruszającymi się po niej kierowcami, motocyklistami, rowerzystami, traktorzystami, kombajnistami i całą resztą tej bandy, a nie bezmyślnie pakować się na ulicę, bo pasy. Bo ma prawo. Bo przecież kierowca powinien go widzieć. Nas, kierowców, uczy się zasady ograniczonego zaufania na drodze. Dlaczego, do kroćset, nie wpaja się tego każdemu?! No tak, ale po co, przecież to kierowcy są tymi złymi. Tymi potencjalnymi mordercami sunącymi po ulicach z zawrotną prędkością 6 dych na godzinę. Skandal!

Strach mnie bierze, gdy pomyślę, że w Sejmie powstał już projekt przepisów czyniących z pieszych prawdziwe święte krowy, na widok których kierowca będzie musiał obowiązkowo zwolnić i przepuścić ich na każdym przejściu, gdy tylko zauważy u nich chęć przejścia przez ulicę (nie wiem, może kierowcy mają zrobić jakieś kursy dla wróżek?). Wyobrażacie sobie, ile będzie wtedy wypadków? Oczywiście, z winy kierowców. Bo przecież to my będziemy musieli myśleć. Tylko my.

Wspaniała perspektywa. 


P.S. Patrzę sobie na "napisy końcowe" w tej idiotycznej reklamie. Patrzę i myślę: skoro dołożyły się do jej powstania najrozmaitsze instytucje państwowe, to czy nie jest ironią losu fakt, że jakiś ułamek pieniędzy, które zostały przeznaczone na stworzenie spotu, najprawdopodobniej pochodzi z płaconych przeze mnie - złego, niedobrego kierowcę, potencjalnego mordercę - podatków? 

P.S.2. A może by tak kampania dla pieszych pod hasłem "Nie bądź idiotą, rozejrzyj się przed wejściem na pasy!"?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz