sobota, 9 listopada 2013

Zła kobieta

- Dlaczego odeszła?
- Normalnie, bo to zła kobieta była.

W "Psach" znalazłoby się sporo ciekawszych cytatów, mnie jednak utkwił w pamięci szczególnie ten urywek rozmowy Angeli i Franza. Może dlatego, że nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się postąpić tak, jak eks-żona głównego bohatera tego kultowego filmu. Aż do teraz. Bo teraz i ja jestem złą kobietą.

Jestem zła, bo nie chciałam ciągnąć dłużej relacji z nieuzgodnionym (wybaczcie mi tę ekonomiczną nomenklaturę, najwyraźniej wykształcenie daje o sobie znać nawet w takich "sercowych" sytuacjach) bilansem: bo nie potrafiłam dać komuś tego, czego ode mnie oczekiwał i co sam gotów był mi ofiarować. To nie było sprawiedliwe.



Jestem zła, bo - zamiast maskować samotność takim nierównym, niezbilansowanym związkiem - wolałam zakończyć znajomość, zanim wkroczyła w kolejne stadium zaawansowania. Chciałam, naprawdę chciałam się zakochać - ale początkowe zauroczenie zaczęło wygasać, nie przeradzając się w nic głębszego - poza sympatią, którą mogłabym czuć dla kolegi. Nie umiałam tego ciągnąć. Jestem zła - jednak jestem też uczciwa.

Jestem zła, bo nie chciałam spędzać z partnerem 24 godzin na dobę. Nie chciałam się nieustannie przytulać (nawet podczas robienia herbaty w kuchni), głaskać, całować. Potrzebowałam czasu na swoje - i tylko swoje - pasje: książki, teatr, malowanie. I na sen. I na pracę. I na sprzątanie. I na zakupy. I na malowanie paznokci. I... na zdrowy egoizm, którego wciąż się uczę, a który podpowiada mi, że nie będę szczęśliwa, jeśli będę tylko spełniać oczekiwania innych, nie myśląc o własnych.

Jestem zła, bo potrzebowałam weekendu tylko dla siebie. Traf chciał, że był to weekend listopadowy, zaduszkowy - zaledwie kilka tygodni po śmierci babci. I że chciałam ten czas spędzić tylko z rodziną. W domu, w którym się wychowałam i w którym do niedawna mieszkała też z nami babcia. Nie myślałam o randkach, kolacjach przy świecach itd. Chciałam wreszcie mieć kilka dni dla siebie i rodziny. No i psa. I nie chciałam się z tego tłumaczyć.

Może to był zły moment na związek.
Może to był niewłaściwy - choć przecież bardzo miły - facet.
A może po prostu ja - po wielu miesiącach życia w samotności - nie umiem się już przestawić na bycie z kimś tak po prostu? Może ja się nie nadaję?

Nie składajcie kondolencji.
Zakończyłam ten związek z własnej woli, myśląc, że w ten sposób oddaję przysługę nie tylko samej sobie, ale też komuś, z kim go próbowałam tworzyć. Po prostu - nie udało się, a ja chciałam być uczciwa. 
Tylko dlaczego mimo to czuję się ciut podle? 

Przecież... jestem zła?

3 komentarze:

  1. "Pamiętaj, że rozpada się tylko to, co było zbudowane na iluzji albo kłamstwie.
    Rozpada się tylko po to, żeby zmusić Cię do szukania prawdy."
    -B.Pawlikowska

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jesteś zła tak czasem bywa. ważne by mieć jaja powiedzieć prawdę a nie ciągnąć i oszukiwać kogoś

    OdpowiedzUsuń
  3. Różnie to w życiu bywa. Związki na siłę kończą się źle. Z drugiej strony sama jestem z kimś, z kim zrywałam setki razy. A on łaził, łaził i... wyłaził:P Nie wiem czy to miłość (ale czymże jest miłość? chemią? eee.... chyba już wyrosłam z motyli w brzuchu). Grunt, żeby czuć się przy kimś sobą. Z odpryskującym lakierem na paznokciach, nieogolonymi nogami, brudną bluzką i podkrążonymi oczami.
    W końcu się znajdzie ten jeden. Może niekoniecznie wymarzony, ale JEDYNY;) Cheer up!

    OdpowiedzUsuń