środa, 23 maja 2012

Dyjak. Kondrak. Nulek.

Są piosenki, które skradają się do nas na paluszkach, a później - z zaskoczenia - uderzają w samo sedno. Są artyści, którzy tych piosenek mają w repertuarze więcej niż inni, zupełnie jakby los dał im dodatkowy przydział intuicji. Zasłyszani przypadkiem, zapadają głęboko w pamięć i w uszy. Nie chodzi tylko o barwę głosu - to raczej kwestia odpowiedniej i niepowtarzalnej kombinacji warunków wokalnych i wrażliwości, pozwalającej dobierać najcelniejsze teksty oraz dźwięki. 

Do takich właśnie przypadkowych i cudownych odkryć należą dwaj śpiewający panowie, których łączy bardzo ważna dla mnie piosenka. Marek Dyjak, obdarzony niskim, dźwięcznym głosem kogoś, kto musiał już kiedyś osobiście zwiedzić piekło. I Jan Kondrak, bard, poeta, prawdziwy sztukmistrz z Lublina. A w tym wszystkim tkwię jeszcze ja, Nulek, porwana przez muzykę.






Tę piosenkę Dyjak nagrał z Cugowskim.
Ale jest też wersja oryginalna, w wykonaniu Jana Kondraka.



Czy to nie bezczelność, tak dokładnie znać i wyśpiewywać czyjąś duszę?

Ja do ciebie chciałem wreszcie nic nie mówić
Chciałem iść do ciebie bez bukietów słów.
Chciałem widzieć wreszcie tylko oczy oczu
Dłonie dłoni, włosy włosów, usta ust...

Koncert Dyjaka w Krakowie już w lipcu. Nie będzie mnie, ale może upoluję go gdzieś indziej. A może w Lublinie, do którego to miasta wybieram się w tym czasie, uda się spotkać - usłyszeć - Kondraka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz