środa, 16 maja 2012

Nulek w purpurze

Dawniej była barwą królewską - widniała na herbach najmożniejszych władców świeckich i duchownych, symbolizowała potęgę i bogactwo.Dziś raz po raz wraca do łask w modzie, pojawiając się na wybiegach, wystawach sklepowych czy w szafach. I - uwaga - od kilku dni tymczasowo także na Nulkowym oku. ;-)

W tym wypadku nie oznacza to jednak ani bogactwa, ani potęgi, ani mody, a jedynie niezdarność podniesioną do dość wysokiej potęgi. Bo Nulek od zawsze miała za dużo rąk i za dużo nóg. Nóg zwłaszcza. W ubiegły piątek przekonała się o tym po raz kolejny...



Jest takie miejsce w Krakowie, które Nulek doskonale zna. Okolice Korony - mieszkała tam przez rok i podczas licznych spacerów miała okazję dobrze zbadać każdą wystającą płytkę chodnikową, każdą nierówność. Najwyraźniej jednak nie dość dobrze, bo podczas przyspieszonego marszu w stronę Kazimierza boleśnie przekonała się, że nie wszystkie pułapki Podgórza zapamiętała na tyle, by się ich ustrzec.

I tak Nulek stała się kobietą upadłą. Paradoksalnie jednak - ten upadek okrył ją purpurą. No, może nie do końca, bo jedynie miejscowo - na powiece i na kolanie, które przyozdobiły się w ciągu kilku ostatnich dni tą jakże szlachetną barwą. Do tego lekkie otarcia skóry i przekonanie, że z siedmiu rodzajów inteligencji, które wyróżnia współczesna psychologia, los w najmniejszym stopniu obdarował Nulka inteligencją ruchową... Niestety.

Nic, tylko spurpurowieć ze wstydu.
Ech, Nulku, Nulku... ;-)

2 komentarze:

  1. A ja myslalam, ze to bedzie wpis o Nulku w purpurowej sukience :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, purpurowej na razie nie mam - mam fuksjową. ;) I tę w różowo-karminowe paseczki. :D Ale mam purpurową koszulę i buty w zbliżonym odcieniu. ;)

      Usuń