piątek, 29 czerwca 2012

Ogłaszam lipiec miesiącem poszukiwań!

"Szukam, szukania mi trzeba domu gitarą i piórem..." - śpiewa Wolna Grupa Bukowina w jednej z najpiękniejszych piosenek, jakie znam. Mam wrażenie, że refren Sielanki o domu będzie mi towarzyszyć w najbliższych tygodniach nieustannie. Bo lipiec będzie dla mnie miesiącem poszukiwań, i to wielowymiarowych.

1. Szukam pracy
Nie do końca niespodziewanie, ale mimo wszystko - dość nagle - kończy się moja pracownicza przygoda z wydawnictwem, w którym spędziłam ostatni rok. Rozstajemy się. I basta. Przykro mi z tego powodu, bo lubiłam swoje zajęcie i ludzi, z którymi pracowałam, ale z drugiej strony - może to jest właśnie moment najlepszy ze wszystkich, by coś zmienić? Może tak właśnie powinno być? Nie za bezpiecznie, nie za gnuśnie - bo się rozleniwię, poczuję zbyt pewnie, zdrzemnę - zamiast wciąż dążyć do przodu?


Zabawne, ale pierwszym uczuciem, które mnie uderzyło po zapadnięciu wyroku, była... ulga, że to już za mną. I że TO wydarzyło się w najlepszym z możliwych momencie. Po roku, który mnie naprawdę wiele nauczył. W każdej niemal dziedzinie. Nie mam żadnych większych argumentów na podparcie tego przekonania. Intuicja - ot co. Ale posłucham jej, przecież nic innego mi nie pozostało... :-)

W tzw. międzyczasie zrobię może jakieś porządki. Ogarnę się. Rozpłaczę na chwilę - żeby dać upust emocjom. Może skoczę do domu, do rodziców, ogrzać się w wielkopolskim ciepełku? A od poniedziałku - mocne uderzenie na rynek pracy, bo przecież gdzieś na pewno jest wydawnictwo lub inna firma szukająca takiej zdolnej bestii jak ja, co to i pogadać lubi, i grafikę zrobi, i korektę, i - w ostateczności - kawę? ;-)

2. Szukam towarzysza-weselnika
Jakbym mało miała powodów do zmartwień. ;-) Przede mną - w sierpniu - 2 wesela, tydzień po tygodniu. Jedno w Krakowie, drugie - w Grodzisku. I nagle uświadomiłam sobie, że jeszcze nigdy nie wybierałam się na weselicho jako singielka. Zawsze się jakiś mężczyzna pałętał w okolicy...

Jak to się robi? Tzn. - jak się szuka partnera na wesele? 
Bo ja sierotka zupełnie nie w temacie...

Chyba urządzę casting, ankietę, może w formie wydarzenia na FB? ;-) 
A jeśli nikt się nie znajdzie, to chyba... wezmę nietoperza! Tylko którego wybrać, bo są dwa?...

3. Szukam miejsca
Znów odżywają stare dylematy. Kocham Kraków. Ale co będzie, jeśli nie znajdę tutaj zajęcia w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy? Może trzeba będzie zniknąć... przewieźć cmok-kanapę, fotele, książki, nietoperze i nową lampę gdzieś - gdzie? Do Poznania? Warszawy? Wrocławia? Gdańska? 

Czasem mnie to męczy: że nie mam nic na stałe, tylko wciąż wiodę taki koczowniczy żywot. Jestem tu - ale jutro może mnie już nie być. A raczej bywam, a nie jestem. Buduję fundamenty, ale podstawa jest tak nikła i krucha, że byle zawirowanie może ją zniszczyć, a mnie - posłać w nieznany świat...

Ile jeszcze?

4. Szukam siebie?
Gdzieś w tym całym kołowrotku tkwię ja. I usiłuję znów od podstaw zorientować się w tym, co się dzieje dookoła i czego sama chcę - od siebie, od innych, od świata... Czeka mnie chyba kilka trudnych rozmów ze sobą. Takie moje prywatne "z duchem w rozmawianiu", jak to mawiali starożytni Polacy. 

Może się odnajdę?
A może - jeszcze bardziej zgubię?

P.S. Na zakończenie - przewrotnie, też coś o szukaniu, choć to już nie WGB.



5 komentarzy:

  1. Porzuć Krakusów i zawitaj do Warszawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kogo wypadnie, na tego bęc! :-) Zobaczę, gdzie będzie dla mnie zajęcie. Choć Krakowa mi żal...

      Usuń
  2. trzymam kciuki zatem :D ale nie zapomnij cmok-kanapy jakby co i gdyby :) bo na czymś musisz gości kłaść :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie martw się, trzeba wierzyc, ze zmiana jest zmiana na lepsze. Pracy chyba najwiecej w naszej kochanej Warszawie, a i nas, blogerek tu sporo, przygarniemy jeszcze jedna:)

    trzymaj sie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. trzymam kciuki za owocne poszukiwania :) też w wielu sprawach bym musiała się w końcu odnaleźć...

    OdpowiedzUsuń