Lubię swój głos. Uważam, że to jedna z tych nielicznych (inny przykład: wzrost) spraw, których w moim wypadku Matka Natura nie spartoliła, że się tak kolokwialnie wyrażę. ;-) Lubię mówić, dobierając odpowiednio słowa i tony. Lubię czytać na głos i interpretować to, co napisali inni. Dlatego - odkąd pamiętam - chętnie brałam udział we wszelkiego rodzaju konkursach recytatorskich. Nie zawsze z pozytywnym skutkiem - ale zawsze z ogromną radością i ciekawością... Podczas przygotowań do jednego z takich konkursów (to musiało być na początku liceum, bo należałam wtedy jeszcze do koła teatralnego prowadzonego przez panią Hanię Mańkowską) trafiłam jednak na wiersz, który w późniejszych latach przysporzył mi wielu zgryzot...
A wszystko przez to, że o nim zapomniałam.
Nie wiem, jak to się stało. Zwykle całkiem dobrze zapamiętuję dłuższe partie tekstów, które mi się podobają - a ten wiersz spodobał mi się bardzo. Musiało zadziałać jakieś fatum, które w tajemniczy sposób wymazało z mojej pamięci wszystko - wszystko! - prócz ostatnich dwóch wersów...
Więc dziękuję ci miły za pamięć
Właśnie ciebie zapominam na śmierć
Do kroćset! Te dwie złośliwe linijki (paradoksalnie - dotyczące właśnie zapominania) przypływały do mnie od czasu do czasu na falach luźnych skojarzeń, zwykle tuż przed zaśnięciem... Znacie to uczucie? Zastanawiacie się nad jakimś problemem i czujecie podskórnie, że odpowiedź krąży gdzieś blisko, że jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki. A mimo to pozostaje nieuchwytna i mglista, jakby odsuwała się celowo od kierujących się w jej stronę palców oraz myśli... Tak właśnie było z tym złośliwym dystychem. Krążył dookoła, zaczepiał mnie, drażnił: "Tu jestem, mówię o czymś ważnym dla Ciebie... Chwyć mnie, jeśli zdołasz!", a później odpływał z powrotem w niepamięć, pozostawiając mnie z niczym.
Szukałam w sieci. Wertowałam tomiki wierszy. Na próżno. A może po prostu niedokładnie? Grunt, że tekstu nie było, że nie zbliżyłam się do rozwiązania mojej zagadki ani trochę. A lata mijały...
Dziś temat mojego zapomnianego wiersza powrócił w rozmowie z Olką-filozofką. Wtedy właśnie doszłam do wniosku, że czas wykonać jakiś konkretny ruch i przerwać mękę. I nagle olśniło mnie. Fejsbuk! No przecież!
Utworzyłam wydarzenie publiczne pod jakże wdzięcznie brzmiącym tytułem "Nulek szuka wiersza - POMOCY!" i zaprosiłam do niego nieco ponad 100 osób (bo nie da się chyba zaprosić wszystkich jednym kliknięciem?). Po 20 minutach rozwiązanie podano mi niemal na tacy. 3 osoby, 3 tropy, trochę szperania po sieci i jednak - udało się. :-) Oto czary, oto magia Internetu i tzw. social mediów.
A teraz? Teraz jest mi tak dobrze i lekko. Chwyciłam cień i spojrzałam mu znów w oczy - piękne jak kiedyś, gdy zrobiłam to po raz pierwszy. Odzyskałam przy tym kawałek mnie samej, z tamtych burzliwych nastoletnich jeszcze czasów, że zdziwieniem konstatując, że w mojej duszy wciąż grają podobne tony. I wciąż jeszcze czuję gorzki smak tych zapomnianych i odzyskanych słów na wargach...
Zostawiam tu ten wiersz na pamiątkę.
Żeby już nigdy, przenigdy mi nie zginął.
* * *
Dorota Chróścielewska
Właśnie ciebie
Tyle życia już przez palce przeciekło
wśród gwiazd czarnych pod niebem stromym
Przed Madonną już świecy nie palę
Już nie czekam na sań twoich dzwonek
Mój bezdomny - wciąż fora ze dwora
i mój wierny w półśnie w półpamięci
spójrz Na ścianie cień rozwarł ramiona
Głowę zwiesił Opadły mu ręce
A na łóżku poduchy pulchne
Papierosa daj a szklankę weź
i doprawdy zrozum - twarz mam mokrą
od gwiazd czarnych nie jasnych łez
Tyle życia już przez palce przeciekło
A wciąż czekam na sań twoich dzwonek
Czarna gwiazda cię przywiedzie Spiesz się
w nasze niebo siódme lecz strome
Pijmy wino i niech żyje miłość
Cień na ścianie zapłakał przez sen
Więc dziękuję Ci miły za pamięć
Właśnie ciebie zapominam na śmierć
* * *
P.S. I niech mi ktoś jeszcze kiedyś spróbuje wmawiać, że Fejsbuk to samo zło. Proszę. Proszę! Oto argument na to, że niekiedy FB przydaje się też do dobrych rzeczy. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz