poniedziałek, 5 listopada 2012

Zombie, limeryk i ogólnofilozoficzna konkluzja

Można nie lubić Halloween, ale nie da się czasami uciec od tego tematu. ;-) Dynie, duchy, przebieranki, cukierki (o, nie, Nulek, żadnych cukierków, przecież od ponad miesiąca nie jesz już słodyczy...), psikusy... Ma to swój urok. No i można poćwiczyć kreatywność.

Na przykład - popełniając limeryk przy okazji jakiegoś konkursu. Zdarzyło mi się to właśnie dziś. A przytaczam tekst ze względu na konkluzję, do jakiej doszła po lekturze tej miniaturki pewna zaprzyjaźniona filozofka.

Oto limeryk (marny, bo marny, ale mój ci on!):


Pewien zombie, co żył w Dobrym Mieście,
skonsumować chciał związek nareszcie.
Lecz gdy chwila nastała,
odpadła mu... część ciała
strategiczna. Gdy znajdziecie, wskrzeście. ;)

No i - najcenniejszy - komentarz filozoficzny pierwszej czytelniczki:

to mogłaby być prolegomena do artykułu o kondycji współczesnych mężczyzn.

Dla takich chwil i takich rozmów warto czasem coś skrobnąć do rymu. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz