piątek, 2 listopada 2012

Nulek podsłuchuje w kinie

Wiem, że podsłuchiwać nie wypada. Ale czasami słyszy się pewne słowa mimo woli i uderzają one tak mocno, że nie sposób się od nich oderwać. Niekiedy dlatego, że dotyczą kogoś znajomego lub zgoła - nas, niekiedy zaś dlatego, że po prostu są piękne...

Wybrałam się dziś z Kordelkiem do kina na Miłość Hanekego. O filmie napiszę pewnie parę słów później, bo muszę sobie to wszystko poukładać w mojej kudłatej łepetynie. Dziś będzie więc o tym, co zdarzyło mi się przed seansem. A mianowicie - o Nulku podsłuchiwaczu.

Przyszłam do kina wcześniej, żeby w spokoju odebrać bilety i poczytać sobie to i owo przed seansem. Pod Baranami przy Sali Niebieskiej urządzono coś w rodzaju kawiarenki - jest tam kilka stolików, stylowych lamp, krzeseł i mięciutkich kanap z wysokimi oparciami. Przyćmione, nastrojowe światło, terkot maszynerii kinowej gdzieś w tle, przytłumione rozmowy i atmosfera oczekiwania na coś wyjątkowego - oto, co decyduje o magii tego miejsca i co mnie przyciąga. Dobrze się tam czyta i dobrze się tam rozmyśla, o ile oczywiście po okolicy nie grasują dzikie tłumy kinomaniaków...

Dziś jednak nie udało mi się przeczytać zbyt wiele. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie w pobliżu dającej cudne, złote światło lampki, z biletami na seans bezpiecznie spoczywającymi w portfelu, wyjęłam e-czytajkę i już miałam zatopić się w lekturze, gdy usłyszałam dobiegającą z drugiego końca korytarza rozmowę. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że przemawiający osobnik bynajmniej nie starał się wyciszyć głosu...


A mówił o dziewczynie, którą właśnie poznał. Opowiadał o niej swojej koleżance. I - o dziwo - robił to pięknie i prosto. Aż zamarłam.

- Bo widzisz - przemawiał tonem pełnym cichego zachwytu - ona jest inna. Tak, inna. Nie jest piękna. To znaczy - jest ładna, podoba mi się fizycznie, ale nie to jest w niej najpiękniejsze. To, co mi się w niej podoba, to że jest taka... sam nie wiem. Słodka? Jest dobra, miła i ma się przy niej pewność, że to nie jej poza, że ona właśnie taka jest. Rozumiesz? Jest piękna w środku. Pociąga mnie fizycznie, ale przede wszystkim - podoba mi się jej wnętrze...

Po chwili tyrada ucichła, w kinowej kawiarence zrobiło się ciut tłoczniej.
A ja siedziałam, przytłoczona odkryciem, że są jeszcze na świecie mężczyźni, którzy potrafią w ten sposób wyrażać się o kobietach. Nie mówią o "dupach", "suczkach", "towarach" itd. Nie oceniają walorów. Nie wypunktowują wad i zalet z precyzją handlarzy bydła rozglądających się za nowym nabytkiem. Po prostu - zakochują się w kimś. I potrafią o tym opowiedzieć.


A później zrobiło mi się smutno. Strasznie smutno i żałośnie.
Bo chciałabym, żeby ktoś tak kiedyś powiedział... o mnie.
I jednocześnie zyskuję coraz głębsze przekonanie, że to się już nie zdarzy...

Ot, kara za podsłuchiwanie.
Zasłużona.

2 komentarze:

  1. Pewnie był to mężczyzna z mego rocznika. My dzieci PRL-u taj już mamy. A jeśli był młodszy, to jak nic był to Wodnik. Romantyczny, empatyczny. Wypisz, wymaluj - cały Ja:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawostką jest fakt istnienia faceta, który potrafi pięknie mówić o kobiecie, o uczuciach i takich tam. Wierze, że istnieją faceci wrażliwi, którzy doceniają mnóstwo kobiecych zalet bez umiejętności nazwania ich. Coś im sie podoba albo coś im nie pasuje. 0-1, +/ -.
    Swoją drogą panowie o wybujałej uczuciowości, afiszujący sie bogatym życiem wewnętrznym oceniani są przez kobiety jako "podejrzani". Hmmm...może to gej, może polonista a może jakiś artysta ;P No bo taki normalny to on nie jest.
    I.

    OdpowiedzUsuń