Znacie te wszystkie niemieckie dowcipy o Polakach-złodziejach? Cóż, tym razem i ja wpisałam się w ten paskudny stereotyp panujący za naszą zachodnią granicą... A wszystko dlatego, że spodobał mi się szalenie przepis na Lebkuchen, czyli niemieckie pierniczki. No i podkradłam go bezczelnie! :-D Dowody mojego występku znajdziecie niżej...
I choć powinnam się tu kajać i tarzać w prochu i pyle za popełnioną zbrodnię, wolę - przegryzając mięciutkie i mocno pachnące pomarańczami ciasteczko - polecić Wam gorąco ten pomysł na pierniki. Ciastka są bardzo aromatyczne, można przy nich zaszaleć z przyprawami korzennymi, a w dodatku zawierają duuużo kandyzowanej skórki pomarańczowej i cytrynowej, którą uwielbiam. :-) No i nie trzeba na nie czekać aż do Świąt - są miękkie i delikatne zaraz po upieczeniu.
Aha, nie wiem, czy da się je wycinać foremkami - w moim przepisie zalecono, by po prostu formować z ciasta (jest dość lepkie, ostrzegam!) kulki i lekko je spłaszczać (do tego użyłam widelca - wychodzi wtedy taki delikatny wzorek). No, ale dość już tych porad - czas na przepis!
LEBKUCHEN,
czyli przepis podkradziony Niemcom
Składniki:
275 g mąki tortowej
100 g migdałów (zmielonych bardzo drobno)
100 g masła
4 łyżeczki przypraw korzennych do piernika
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
200 ml miodu
0,5 szklanki kandyzowanej skórki pomarańczowej
ulubiony lukier
Przygotowanie:
Masło i miód podgrzewamy na małym ogniu aż do całkowitego połączenia składników, a następnie - studzimy nieco.
Przesianą mąkę, migdały, proszek, sodę, cynamon i przyprawy mieszamy w misce.
Do tejże miski wlewamy wystudzoną masę, dodajemy skórkę i mieszamy - można to zrobić mikserem. Ciasto ma być lepkie i nie za gęste - bo zgęstnieje po odstawieniu na około godzinę.
Gdy ciasto dojdzie już do odpowiedniej formy, formujemy z niego kuleczki wielkości orzecha włoskiego i układamy na blasze wysmarowanej tłuszczem. Spłaszczamy każdą kulkę widelcem lub po prostu dłonią.
Pieczemy w temperaturze 180 stopni Celsjuza przez około 12-15 minut.
Po wystudzeniu lukrujemy i... już. :-D
Cóż mogę dodać? Podobno kradzione nie tuczy, ale obawiam się, że w wypadku tych pyszności to porzekadło może się okazać nieprawdziwe... ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz