Uczył też w szkole, by zdobyć środki na utrzymanie. Na zajęciach z techniki, które mu przydzielono, wolał jednak snuć opowieści, które oczarowywały i podbijały serca dzieci, przenosząc małych drohobyckich łobuziaków do niezwykłego świata baśni i fantazji. W tych historiach wszystko było możliwe - szewc zmieniał się w swój zydel, a dorożkarski koń nagle, ni stąd, ni zowąd, okazywał się zabawką...
W pewnym momencie nauczyciel-czarodziej zaczął spisywać owe historie. Powstały dwa tomy opowiadań - o księgach, o wiośnie, o ojcu zmieniającym się to w sępa, to w karalucha, o tajemniczym albumie ze znaczkami, który wywołał rewolucję, i o niezwykłym sanatorium, gdzie można cofać czas i uciekać śmierci spod znaku klepsydry... Opowieści pachnące cynamonem i świeżą, marcową ziemią, która dopiero co ukazała się światu spod śniegowej pokrywy.
W samotności tworzył również powieść o przyjściu Mesjasza. I sam ją ilustrował...
Co poniektórzy zapamiętali nawet pierwsze zdania: o matce oznajmiającej rodzinie, że przybył na ziemię ten, którego oczekiwano od tysiącleci: "Wiesz – powiedziała mi rano matka. – Przyszedł Mesjasz. Jest już w Samborze".
Wcześniej przyszła jednak wojna. I okrutnie niepotrzebnym strzałem zmiotła małego, niesmiałego człowieczka o wielkiej wyobraźni z powierzchni ziemi. Dziś nie ma nawet jego grobu. I nie ma powieści, która zaginęła bez śladu, powierzona na przechowanie anonimowym dziś dla badaczy znajomym.
Podobno ktoś, kiedyś, gdzieś - znalazł ją.
Ktoś - kogoś - powiadamiał, usiłując sprzedać rzekomy rękopis.
Ale ślad się urwał, a poszukiwacze owej "Księgi" odchodzą z tego świata, jeden po drugim.
Ja jednak wciąż wierzę, że ten tekst gdzieś - GDZIEŚ - musi być.
Moja wymarzona książka. "Mesjasz".
A jej autor nazywał się Bruno Schulz.
Bruno Schulz, Autor, Ukochana i Ojciec
[prawdopodobnie ilustracja do "Mesjasza]
[prawdopodobnie ilustracja do "Mesjasza]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz