niedziela, 22 stycznia 2012

Poważniej. List do Ciebie

"Potrzebny mi jest towarzysz. Potrzebna mi jest bliskość pokrewnego człowieka. Pragnę jakiejś poręki świata wewnętrznego, którego istnienie postuluję. Wciąż tylko trzymać go na własnej wierze, dźwigać go wbrew wszystkiemu siłą swej przekory – jest trudem i udręką Atlasa. Czasem zdaje mi się, że tym wytężonym ges­tem dźwigania trzymam nic na swoich barkach. Chciałbym móc na chwilę złożyć ten ciężar na czyichś ramionach, rozprostować kark i spojrzeć na to, co dźwigałem".


(Bruno Schulz, list do Tadeusza Brezy)


Czy zdarza Ci się, że trafiasz na czyjeś słowa, które dotykają głęboko, najgłębiej... zupełnie, jakby to Tobie wymknęły się one w chwili nieuwagi, wprost z serca, niechcący, i teraz powracają doskonale odbitym echem? W 1934 roku Bruno Schulz napisał taki właśnie list. Kilkadziesiąt lat później, po raz pierwszy wczytując się w korespondencję czarodzieja z Drohobycza, natknęłam się na zacytowane wyżej zdania i nagle - w zaciszu opustoszałej poznańskiej biblioteki - poczułam, jakby ktoś położył mi na ramieniu dłoń, takim poufałym, pełnym czułości gestem, na jaki mogą zdobyć się jedynie bardzo bliscy sobie ludzie




Prozą Schulza zauroczona byłam już dużo wcześniej. Jednak w tamtej szczególnej chwili zauroczenie przerodziło się w coś znacznie piękniejszego. Uświadomiłam sobie, że jest, a raczej był na świecie ktoś, kto potrafi nazywać to, co ja zaledwie przeczuwam.


Ten ktoś jest ze mną do dziś. Na jednej, najważniejszej półce, stoją rzędem książki poświęcone Schulzowi - wydania jego opowiadań i listów, słownik, opracowania Ficowskiego i Jarzębskiego, nieco bardziej zdystansowany Budzyński... Wiesz, to są chyba jedyne tomy, których nigdy nie pokrywa kurz. Nie pozwalam mu na to.


Czasami jednak towarzystwo zaklętego w litery i słowa Schulza przestaje mi wystarczać. W takich momentach słowa z listu do Tadeusza Brezy wybrzmiewają w mojej głowie szczególnie mocno. "Potrzebny mi jest towarzysz". Nawet nie wiesz, jak bardzo.


W życiu nauczyłam się przyjmować większość tego, co mi się przytrafia, pół żartem, pół serio. Nie zrozum mnie źle. Lubię się śmiać. Cieszy mnie mnóstwo drobiazgów. Jeśli w wieku 27 lat mam zmarszczki, to jest to właśnie efekt nieustannie odnajdujących się powodów do radości. Jednocześnie jednak mam w sobie cholernie dużo powagi, która nie znajduje ujścia...


Pewnie dzieje się tak dlatego, że - gdy raz przyzwyczai się ludzi do własnych błazeństw - trudno ich później przekonać do tego, że ma się jeszcze inne, nieco mroczniejsze oblicze. Mój błąd? Być może. A może tylko smutny skutek współczesnych tendencji do upraszczania i spłaszczania wszystkiego dookoła - w końcu znacznie łatwiej żyje się w świecie, w którym istnieją tylko czerń i biel, bez dopuszczania do siebie myśli o możliwych mieszankach, choćby tylko w odcieniach szarości...


Moją poważniejszą twarz znają więc nieliczni. I nawet oni nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, co ona oznacza. I co - kontynuując Schulzowską metaforę - dźwigam na swoich barkach i w swojej głowie. Nie dzieje się tak dlatego, że im nie ufam. Moje pełne zaufanie trudno zdobyć, ale są ludzie - nieliczni - którym się to udało. Chodzi raczej o to, że... czasami głupio mi ich obarczać tym dodatkowym brzemieniem, na które składają się moje lęki, niepokoje czy domysły. Dość się muszą nadźwigać tych, które składają się na ich osobisty bagaż.


A jednak... "Potrzebny mi jest towarzysz". I potwierdzenie, że to, co dzieje się w mojej głowie, gdzieś tam, w świecie, znajduje oddźwięk. Dystans, który pozwoli spojrzeć na własne myśli z bezpieczniejszej, zdrowszej perspektywy.


I już wiesz, dlaczego zdecydowałam się na pisanie bloga.


Jeśli czytasz te słowa, to - choćby przez chwilę - towarzyszysz mi w moim pełnym niepokoju, nocnym "sam-na-sam" z myślami. Nie potrafię pisać tak pięknie, jak Bruno. Ale potrzebuję tego samego. 


Więc zajrzyj tu od czasu do czasu.
Proszę.

I dziękuję. 




Bruno Schulz, tzw. Autoportret z psemilustracja do opowiadania Nemrod
[prawdopodobnie: portret Ludwika Hoffmana, siostrzeńca Schulza], ok. 1933


P.S. Cały list Brunona Schulza możesz przeczytać tutaj: http://czytelnia.onet.pl/0,1102085,3,do_czytania.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz