Lubię ten czas, tak bezsensownie pełen niczym nieuzasadnionej nadziei na lepsze chwile. Tę energię, która bierze się znikąd, spada nagle prosto na głowę deszczem pomysłów, dodaje na moment skrzydeł, a potem bez uprzedzenia i bez żalu znika gdzieś pod zalegającym wciąż dookoła śniegiem. Ale jednocześnie - właśnie teraz drażni mnie i męczy to, co wciąż pozostaje niewyjaśnione.
Bo ja nie znoszę nie-jasności.
Jestem prostą dziewczyną potrzebującą prostych i dobrych słów, bez niepotrzebnego obciążania ich dodatkowymi możliwościami interpretacji. Bez zaciemniania sensów. Bez udawania, że między mną a światem, między mną a Tobą jest coś albo też - że czegoś ani trochę nie ma.
Jasność. Potrzebuję jej natychmiast, choćby miały od niej zaboleć oczy. Choćby promień światła, który określi raz na zawsze to, co pozostawało nienazwane w mroku, miał być ostry jak brzytwa. Choćby miał na zawsze przeciąć powietrze między mną a moimi nieśmiałymi marzeniami.
Dlaczego, do kroćset, nie możemy mówić ze sobą jaśniej i prościej?
Dlaczego nie potrafimy bezpośrednio nazywać tego, co nas łączy, a co nas dzieli?
"Tak" i "nie" zastępujemy ogólnikami, rozmydlonym "być może", rozedrganym "nie wiem".
Zmiany tematu, ucieczki w żart, w ironię, gry słowne - wszystko to ma swój urok, ale nie tego mi dziś potrzeba. Dziś chcę, żeby w moim świecie stało się nieco jaśniej i przejrzyściej. Żeby padło jakieś słowo raz na zawsze przecinające wątpliwości - choćby to cięcie miało pozostawić bolesną bliznę.
Znasz "Kwiaty polskie" Tuwima? Jest tam taki fragment, nazywany "Modlitwą", a w nim słowa:
Lecz nade wszystko - słowom naszym,
Zmienionym chytrze przez krętaczy,
Jedyność przywróć i prawdziwość:
Niech prawo zawsze prawo znaczy,
A sprawiedliwość - sprawiedliwość.
Nie czytaj tego przez pryzmat tzw. wielkiej polityki, która często się do owych słów odwołuje. Pomyśl o mnie. O moim pragnieniu przywrócenia naszym słowom prostych, dobrych znaczeń. Czy to tylko moja naiwność? Nieuleczalny idealizm? Niedopasowanie? Czy Ty nie chcesz tego samego?
Niech będzie już jasność. Między nami.
Proszę o to przewrotnie, nie wyjaśniając naprawdę niczego...
Może dlatego, że ludzie boją się prostych, otwartych, jasnych rozmów. Strach, strach, strach. Uwielbiają gierki [bleh], a przede wszystkim analizują słowa wg swojego mniemania.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jasność, ale mało kiedy spotykam się z nią :(.
Ja też się ich boję. Czasami - zwłaszcza gdy mi na kimś zależy - wprost ich unikam. A jednocześnie bardzo mocno pragnę takiej prostoty i jasności. Paradoks.
OdpowiedzUsuń