piątek, 10 lutego 2012

Post poniekąd ornitologiczny

Już pewnie nie pamiętasz, kiedy po raz pierwszy pojawiło się uczucie, że coś jest nie tak. Coś nie pasuje. Czy przyszło ono nagle, czy może zanosiło się na nie od dawna? Co czułaś? Rozczarowanie? Wstyd? Gniew? Czy tylko zaskoczenie? 
Odświeżę Ci pamięć. 

Miałaś wtedy jakieś 8 lat. Rozczochrana mała chłopczyca z wiecznie porozbijanymi kolanami, zapamiętała wielbicielka "Policjantów z Miami" i zabawy w podchody. Do kompletu - młodsza siostra, 2-letni pucołowaty aniołek z wielkimi niebieskimi oczkami oraz brązowymi lokami dookoła kształtnej główki. 

Jesteście z tatą w wypożyczalni filmów video. Stoicie obok półki z bajkami. Mała zapatrzona w kolorowe obrazki - jest początek lat 90. XX wieku, feeria kolorów to wciąż zjawisko nowe i fascynujące po latach peerelowskiej szaroburości. Trudno jednak skupić się na chłonięciu wzrokiem tej enklawy zachodniego kolorystycznego dobrobytu, bo ni stąd, ni zowąd podchodzi do Was właścicielka wypożyczalni. Podchodzi, kuca i zaczyna zachwycać się małą - jakież to śliczne dziecko, a te oczka, a ta buźka, a te loczki, a te policzki, masz dziecko kolorowaneczkę, taka śliczna jesteś, no masz, nie wstydź się, taki aniołeczek uroczy...



Stoisz obok, zarazem dumna z młodszej siostry i skonsternowana, zwłaszcza gdy czujesz na sobie oceniające, krytyczne oko paniusi rozpływającej się w zachwytach nad małą. Do ciebie nie mówi nic. Ani. Słowa. 

Teraz pamiętasz, prawda? Dławiące gardło zdziwienie, że świat - a może tylko tamta pani (masz taką cichą nadzieję, prawda?) - jest tak niesprawiedliwy. Że jednym daje pełny pakiet przyjemności, a innym jedynie wybrakowane mocno resztki. Boli? Pewnie że boli. 

I będzie boleć zawsze. Bo poza światem baśni brzydkie kaczątko rzadko zmienia się w łabędzia. Najczęściej pozostaje... brzydkie. Tylko wyrasta mniej lub bardziej. Czasami zaś zmienia się w jakieś inne ptaszysko: srokę, sowę, w ostateczności - kurę domową.

Wtedy, w zakurzonej wypożyczalni, przeczułaś to po raz pierwszy. Wtedy nagle okazało się, że lustro - także to, które odnajdujemy zwykle w oczach innych ludzi - może być sprzymierzeńcem lub wrogiem. Od tamtej pory nie przepadasz za lustrami, a jednocześnie - odczuwasz nieodpartą chęć spoglądania w nie jak najczęściej. Masochizm, maleńka?

Kolejne lata niewiele zmieniły pod tym względem nauczyłaś się jednak kilku przydatnych rzeczy z zakresu ornitologii. 

Dowiedziałaś się na przykład, jak smakuje niewidzialność. Bywa gorzka, prawda? Jak wtedy, lata temu, w wypożyczalni. Nie, ludzie nie wpadają na Ciebie, nie traktują Cię jak powietrza. Są nawet mili. Ale zwykle spuszczają wzrok w Twoim towarzystwie - może bojąc się, że za moment zapytasz o coś niewygodnego? Jak wyglądasz? Czy pasuje Ci ta bluzka? A może powinnaś zmienić uczesanie? Nie zadajesz takich pytań, już nie. Unikasz ich. Na tym polega niewidzialność.

Wiesz już też, że jesteś najlepszą kumpelą na świecie. Słowo! Wszyscy koledzy zbiegają się do Ciebie, żeby dowiedzieć się, co o nich sądzą Twoje ładniejsze koleżanki, czasami zaś - żeby zwierzyć się z kłopotu, zapytać o radę albo po prostu pogadać o głupotach. Bo z Tobą można. O wszystkim. Właśnie dlatego, że doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie masz u nich szans. Bo chyba... zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

Zresztą, przyjaciółek też Ci nie brakuje. Która ze szkolnych gwiazd nie chciałaby się zaprzyjaźnić z kimś, z kim mogłaby tak znakomicie kontrastować, przy okazji zrzynając zadanie domowe z matmy od czasu do czasu? 

Nauczysz się wreszcie - milczeć. Przemilczać. Pomijać. Swoje potrzeby. Uczucia. Pragnienia. Wątpliwości. Odgrodzisz je grubym murem. I będziesz czekać, naiwna, żeby sprawdzić, czy ktokolwiek odważy się poszukać przejścia ukrytego gdzieś przed światem. 

Oczywiście, zdajesz sobie też sprawę z tego, że wygląd - te wszystkie niuanse, odziedziczone po przodkach nosy, uszy, kolory oczu czy włosów, kilogramy i centymetry - że to wszystko wcale a wcale się nie liczy. Bo przecież najważniejsze jest wnętrze.
Tylko wygląda na to, że ta prawda jeszcze nie zdążyła się rozpowszechnić. Przynajmniej - nie wśród Twoich znajomych. Poczekaj jeszcze dekadę lub dwie.

Cóż, Twoja wiedza ornitologiczna ze specjalizacją w brzydkich kaczątkach rzeczywiście może imponować. Świetnie zdajesz sobie sprawę z tego, jak przetrwać w świecie, który kocha tylko rajskie ptaki. W którym nikt nie pomoże Ci dźwigać ciężkiej walizki po schodach na dworcu, nie załatwi dla Ciebie żadnej sprawy poza kolejnością, bo się do niego uśmiechasz, ani nie da Ci pracy na podstawie Twoich kompetencji, jeśli tylko znajdzie się estetyczniejsza kandydatka od Ciebie...

I tylko czasami masz ochotę stanąć na środku ulicy - niech to będzie, powiedzmy, Szewska czy Bracka - i zacząć wrzeszczeć. Albo podejść do tego gościa, który zawsze Ci się podobał, ale nigdy mu o tym nie powiedziałaś, i pocałować go. Bez słowa. A później iść na zakupy i kupić najpiękniej niepotrzebny ciuch na świecie - tylko po to, by go mieć. 

Nie robisz jednak nic. Otulasz się szarością zmierzchu, jak szalikiem, i ruszasz przed siebie, z nosem wtulonym w kołnierz kurtki, z czapką nasuniętą głęboko na oczy (to nic, że psuje Ci fryzurę). Poradzisz sobie, to pewne. Z gorszych opresji wychodziło się bez szwanku. Od czasu do czasu zmoczysz kilkoma niepotrzebnymi łzami poduszkę, a rano westchniesz, widząc w lustrze (znów to lustro!) głębsze niż zwykle cienie pod oczami. 

Ruszasz przed siebie, chowając twarz, ten zlepek nieudanych, niepasujących do siebie ani trochę, ale przecież - do cholery! - będących Tobą elementów, przed światem w bezpiecznym cieniu. Na ramieniu przysiądzie Ci na moment smutek. A może to już nie to? Może poczujesz tylko leciutki powiew rozczarowania? W końcu do wszystkiego - nawet do własnej bylejakości - można się przyzwyczaić. To rodzaj wygodnego tchórzostwa, za którego komfort płaci się jednak wstydem, a od czasu do czasu - cierpieniem.
Bo Ty jesteś tchórzem. Bezsprzecznie.

I nawet tego tekstu nie będziesz miała odwagi napisać w pierwszej osobie. 

2 komentarze:

  1. no maleńka pojechałaś po całości!
    uroda przeminie a piękne wnętrze zostanie i tępe urodziwe gwiazdy i tak zostaną same.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem trzeba tak pojechać i wyrzucić co nieco z głowy.

    OdpowiedzUsuń