wtorek, 6 marca 2012

Rozanulenie ;-)

Zastanawiasz się czasami, jakie wywierasz na innych ludziach wrażenie? Co myślą, spoglądając na Ciebie? Czy oceniają Cię pozytywnie, czy może dostrzegają przede wszystkim Twoje wady? Malcolm Gladwell, nazywany szumnie "ulubionym autorem liderów biznesu", pisze w jednej ze swoich książek (Co widział pies i inne przygody), że tak naprawdę wystarczą zaledwie 2 sekundy, byśmy wyrobili sobie o danej osobie zdanie. To działanie intuicyjne, podświadome - błyskawiczna ocena na podstawie szczątkowych, ale bardzo istotnych sygnałów...

Myślę sobie właśnie o tym, jakie ja wysyłam sygnały. Czy wydaję się - Tobie, innym - twardo stąpającą po ziemi babą? Czy może raczej marzycielką zatopioną w książkach i ulotnych wizjach? ;-) A może prawda leży pośrodku? Sama mam problem z oceną...

Wiem jedno - ludzie, którzy znają mnie przelotnie, często wytykają mi jedną rzecz: że nie poznaję ich na ulicy czy w tramwaju. Mijam bez słowa. Nie dostrzegam przyjaznych gestów ani wymownych spojrzeń. I pewnie wychodzę przy tym na gburowatą, wredną, niemiłą... wiedźmę?

To prawda.
Przyznaję się.



Ci, którzy obcują ze mną dłużej, wiedzą jednak, że takie zachowanie nie wynika z mojej nieuprzejmości. Ja po prostu od czasu do czasu wyczarowuję sobie w głowie inny świat i tonę w nim na dobre, niezależnie od tego, gdzie się znajduję i co robię. Takie przeniesienie do innego wymiaru może nastąpić w każdej chwili - ot, uchyla się przede mną furtka do równoległej rzeczywistości, zwanej niekiedy światem marzeń, przechodzę przez nią i... znikam. 

Ten tajemniczy stan ducha nosić może różne nazwy. Powiesz pewnie, że lubię bujać w obłokach? Tak, masz rację. Lubię. Czasami zatapiam się w marzeniach, w planach lub wspomnieniach i zapominam, że dookoła mnie tętni życiem Kraków Anno Domini 2012. W myślach rozplątuję życiowe zawiłości, wpadam na genialne lub szalone pomysły, podbijam świat lub "tylko" czyjeś serce, piszę książkę, buduję dom, snuję refleksje dotyczące ostatniego filmu czy lektury, ruszam w wielką podróż... a może tylko kombinuję, co by tu dobrego upichcić na najbliższe spotkanie z przyjaciółmi? 

Bywam przez to roztargniona. Czasem wprost - nieprzytomna (wszak kiedyś "nieprzytomny" znaczył tyle, co "nieobecny"). Wodzę dookoła błędnym wzrokiem, zagapiam się, wpadam na ludzi, słupy tudzież drzewa (po czym zawsze grzecznie przepraszam), nie słyszę, co się do mnie mówi... Po prostu - ignoruję rzeczywistość, bo duchem przebywam w zupełnie innym miejscu i czasie.

Ten stan nasila się zwłaszcza wczesną wiosną i wczesną jesienią. Nie wiem, czy to zbyt duże stężenie smogu w powietrzu nad grodem Kraka, czy może raczej jakieś imponderabilia w aurze tego miasta sprawiają, że zaczynam coraz częściej popadać w ów tajemniczy i niebezpieczny na dłuższą metę stan. Rozmarzam się. Rozanielam - a właściwie - rozanulam... I zaczynam coraz bardziej tęsknić - choć sama nie wiem, za czym... Dlatego właśnie przemycam swoją wyobraźnię, niczym kontrabandę, w inne, niezbadane rejony. Dlatego porzucam swoją doczesną powłokę, by duchem wędrować swobodnie po niedosiężnych dla ciała ostępach. Zaczynam patrzeć nie przed siebie, ale wgłąb. I zamyślam się coraz bardziej...

Pierwsze wrażenie musi być więc średnio obiecujące. Pan Gladwell złapałby się pewnie za głowę na mój widok i pogroziłby swoim liderowskim palcem, zalecając dużo pracy nad sobą. Ale przecież tego nie da się zmienić. Ta skłonność do zamyśleń, tendencja do buszowania po światach równoległych, do ulegania własnej wyobraźni - to przecież kwintesencja Anulowości. Mnie.

Dlatego proszę, nie gniewaj się na mnie, jeśli kiedyś nie poznam Cię na ulicy albo nie odpowiem na Twoje mniej lub bardziej entuzjastyczne "Cześć!". To nie o Ciebie tu chodzi, tylko o mnie. Przyjrzyj mi się uważnie - jeśli zauważysz oznaki nieobecności, nie przejmuj się, idź dalej i po prostu pomyśl, że spotkałeś dziś tylko część mnie. ;-) Bo cała reszta wędrowała właśnie, Bóg wie gdzie... Jak w tej piosence.

P.S. Gdybyś jednak widział wyraźnie, że właśnie pakuję się pod tramwaj lub mam zamiar doprowadzić do czołowego zderzenia z jakimś słupem, uratuj mnie. ;-) To taka mała prośba na wiosnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz