wtorek, 17 lipca 2012

Poważna firma, czyli o tym, skąd może wyłazić słoma

Dawno nie przeżywałam tak przyjemnego lipca. Wolne dni w domu, z rodziną, buszowanie w koronach wiśni, kulinarne szaleństwa, nadrabianie zaległości w wysypianiu się do - o zgrozo! - 9.00 rano... Nie znaczy to jednak, że obijam się na całego. Nie, ja poważnie szukam pracy, rozsyłając CV, śledząc oferty i zdobywając cenne doświadczenie życiowe. :-) Dziś wzbogaciłam się na przykład w całkiem solidny zapasik, którego symbolem powinien być tenże "niewinny" obrazek...



Spokojnie, nie zaproponowano mi pracy w burdelu. ;-) Nic z tych rzeczy.


Na krakowskiej stronie gumtree.pl znalazłam mianowicie ogłoszenie młodej krakowskiej firmy, poszukującej współpracowników, którzy zajmowaliby się na zlecenie/umowę o dzieło składem i grafiką. Czyli czymś, co potrafię i lubię robić. :-) Ponieważ ogłoszenie brzmiało dość tajemniczo, napisałam wstępnego maila z prośbą o podanie szczegółów, nie chcąc w ciemno podawać swoich danych osobowych nieznajomym ogłoszeniodawcom...

Na odpowiedź czekałam... 8 dni. Pełen profesjonalizm, biorąc pod uwagę, że firma promuje się jako prowadząca dynamiczne działania oficyna, oferująca błyskawiczne, bo 48-godzinne okresy próbne.

Wreszcie doczekałam się! Dostałam odpowiedź z propozycją złożenia pocztówek zawierających tego typu obrazeczki i teksty po angielsku oraz japońsku. Firma, która na stronie www przedstawia się jako szkoła językowa (mieszcząca się przy ul. Dunajewskiego 6), w ogłoszeniu pisze:



Oferujemy proste i przejrzyste warunki współpracy - 24-48 godzinny okres próbny (złożenie 1 artykułu/tekstu do któregoś z w/w czasopism, bądź jednej z ofert związanych z pismem - co posłuży głównie budowaniu portfolio, oraz, jeśli praca zaspokoi nasze oczekiwania pojawi się w magazynie - nazwisko w stopce - lub sieci), po zaliczeniu którego podpisujemy kontrakt z wynegocjowanymi stawkami na rozmaite projekty, które realizujemy.

Jeśli pocztówki z wyraźnym podtekstem seksualnym (co tam, podtekst! Toż to jawne epatowanie erotyką na prawo i lewo...) to "artykuły/teksty do czasopism, to ja chyba mam zainstalowane w łepetynie jakieś przedawnione definicje! I ja się mam czymś takim chwalić w portfolio?


Ja rozumiem, że manga rządzi się swoimi prawami. Ale do kroćset, to już chyba lekka przesada? ;-)

No dobrze, po przyjrzeniu się kilkunastu obrazkom w tym stylu postanowiłam odpisać grzecznie, że jednak ten "styl artystyczny", jaki prezentują załączniki, zdecydowanie mi nie odpowiada - i że dziękuję za możliwość zapoznania się z ofertą współpracy, ale w tym momencie nie będę nią zainteresowana. Odpisałam szybko, konkretnie i grzecznie.

Po chwili jednak otrzymałam odpowiedź następującej treści:

To może mi Pani odpowiedzieć, po co szuka Pani pracy? Niezmiernie mnie to interesuje - zlecenie to zlecenie. Napiszę tylko tyle - jeśli zamierza Pani obrazy malować, to niech je Pani maluje, a nie zawraca głowy poważnym ludziom.

Poważny człowiek (nazwisko i imię znane redakcji - czyli mnie) oburzył się niczym dziecko, któremu zabrano zabawkę! Śmiech na sali... Ale wkurzyłam się. Będzie mi tu erotoman jeden pisał o powadze, podczas gdy sam zachowuje się jak rozwydrzony bachor! Odpisałam więc skromnie: Proszę samemu sobie odpowiedzieć, czy taka postawa jak Pańska świadczy o powadze, o której Pan pisze.

Boże, jeśli wszyscy ludzie poważni to takie nadęte bufony, którym wydaje się, że ich oferty powinno przyjmować się na klęczkach, w pokorze i z dziękczynnym hymnem na ustach, to ja nigdy nie chcę być poważna.

Na odzew nie trzeba było i tym razem czekać:

Świadczy tylko o niechęci wobec osób, które same nie wiedzą czego chcą i marzą o świetnie płatnych posadach, kierowaniu zespołem, a do pracy zabrać się nie potrafią. Na co dzień współpracuję z wieloma osobami, niestety jest to typowo polska przypadłość. Tu, w kraju, tylko udaje się, że chce się pracować. Jest to przykre i żenujące.

W tym miejscu pragnę raz jeszcze podkreślić, że mój pierwszy mail - wysłany jako odpowiedź na ogłoszenie - zawierał jedynie pytanie o doprecyzowanie ogłoszenia... Uderzanie w tony "narodowo-wyzwoleńcze" i granie na najbardziej utartych stereotypach - cóż za klasa, mhmmm...

I tak dalej w tym guście...

Ech, co za ludzie... Nie chce mi się już pisać - w końcu stare przysłowie pszczół mówi: "Nigdy nie dyskutuj z idiotą: najpierw sprowadzi Cię na swój poziom, a potem pokona doświadczeniem". Ale powalające jest dla mnie to, że są na tym świecie ludzie tak butni i tak zaślepieni własną "wielkością", że zapominają nawet w tak prostych sprawach o podstawowych zasadach grzeczności... Przykre. Słoma wyłażąca z japonek.

P.S. Na pociechę macie jeszcze jeden ambitny obrazek - wizualizację tzw. japońskiej pop-kultury, która najwyraźniej wytrwale dąży w stronę soft-porno. ;-) Dobrego (?) wieczoru życzy zdegustowany Nulek, wychowany na powieściach dla XIX-wiecznych grzecznych dziewcząt.


P.S.2. Jeśli ktoś z Was chciałby sobie pooglądać więcej takich "cudów" grafiki, polecam kontakt z firmą: pracuj.z.nami@yokatta.eu. Mocne wrażenia - gwarantowane. :-P

6 komentarzy:

  1. eh, nie ma to jak szukać pracy w branży wydawniczej w naszym ukochanym kraju... Człowiek nigdy nie wie, co go może spotkać i jakie niespodzianki czekają za rogiem. Powodzenia! (Dla nas obu, bo też jestem na tym samym etapie :)
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, jak widać - pełna kulturka. Szlachectwo zobowiązuje. ;) Powodzenia Doroto! :) Musi nam się udać! :)

      Usuń
  2. no to miałaś Nuleczko przeżycia :) Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać :P ja też poszukuję pracy (niestety młoda mama nie ma tak łatwo :() Szkoda tylko, że coraz więcej jest takich "kfiatków" wśród ofert pracy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie "kfiatki" trzeba tępić, inaczej zepsuje nam się całkiem rynek pracy... Nie wspominając o absolutnym braku kultury (a podobnoż Japonia z niej słynie...).

      Usuń
  3. Generalnie nic wielkiego. Znaczy - jeżeli się wie, nad czym się będzie pracować, to nic wielkiego. Skoro są nabywcy na tego typu produkty, to naturalną koleją rzeczy jest, że muszą się także pojawić wytwórcy. Niemniej porno czy rysowane, czy też nie pozostaje pornusem i w ofercie pracy to powinno być zaznaczone, nie wiem, chociażby napisać "praca nad obróbką, edycją i składem grafik erotycznych". Są ludzie, którzy to lubią i by się pracy podjęli z zapałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście - są tacy ludzie, jednak ja do nich nie należę, o czym grzecznie napisałam panu Krzysztofowi Ż. No i w rezultacie dowiedziałam się, że nie jestem poważnym człowiekiem, że zajmuję jego cenny czas i że to takie typowo polskie... ;)

      Jak widać, oszukiwanie klientów, naciąganie lektorów i urządzanie fikcyjnych kursów językowych to właśnie zachowania typowe dla osób prowadzących "poważną firmę". ;)

      http://forum.gazeta.pl/forum/w,410,143369705,,Szkola_jezykowa_Yokatta_Jak_ukradlysmy_twarde_.html?v=2

      Usuń